Szept istnienia
Szept istnienia


Z perspektywy istnienia np. góry, jesteśmy tylko drobnym pyłem poruszanym przez podmuchy czasu. Nasze istnienie to tylko okruch wieczności, to zaledwie cichy szept. Bywa, że chcemy zaznaczyć swój byt czymś istotnym i niezbędnym z naszego punktu widzenia, wtedy nasz szept na krótki moment przeistacza się w dźwięk na kształt mowy, a bywa, że nawet krzyk.
Pomimo dość niepewnej egzystencji, przytłaczających informacji naukowców ostrzegających przed galopującą dewastacją Ziemi, udajemy obojętność i staramy nie dopuszczać do siebie myśli, że otaczająca nas rzeczywistość może stać się niezwykle surowa. W moich pracach podjęłam próbę ukazania realiów świata „przetworzonego” przez człowieka – świata, który nie zawiera elementów związanych pięknem przyrody, bo najzwyczajniej została przez ludzi zniszczona. Drzewa, rośliny czy kwiaty zastąpiłam wytworami człowieka, który myśląc wyłącznie o sobie, o zysku jaki może czerpać, nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich barbarzyńskich działań. Wydaje się, że nie zauważa bezpowrotnych zmian, jakie poczynił. A może upłynęło już tyle czasu, że zapomniał o tym, że kiedyś Ziemię otulały bezkresne puszcze?
Ukazany przeze mnie człowiek prowadzi bezrefleksyjną egzystencję. Pochłaniają go codzienne zajęcia. Wygląda na spokojnego i zasymilowanego z tym dość „szorstkim” otoczeniem. Ale czy pamięta szum morza, drzew, zapach czarnej porzeczki? Wraz
z zanikiem niektórych elementów naturalnego świata wypłaszacza się jego postać. Szept istnienia jest delikatny, a jego brzmienie coraz bardziej enigmatyczne. W moich pracach chcę zwrócić uwagę, iż nasze istnienie składa  się z krótkich chwil – szeptów i bez względu na to, jak oraz z jakiej przyczyny zmienia się świat wokół nas, jesteśmy w stanie przywyknąć do niemalże każdych realiów, po to, aby istnieć, odczuwać, myśleć, czy kochać. Robimy wszystko, aby nie zauważać zbliżającej się katastrofy. Zdaje się, że zachowujemy się lekkomyślnie, nie dostrzegamy niszczących skutków ludzkich poczynań. Może to sposób na przetrwanie jednostki? Może to pozwala nie popadać
w paniczny i względnie cieszyć się tym, co tu i teraz?
W moim odczuciu malarstwo to kolor, oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy obraz musi emanować barwami, czasami wręcz odwrotnie – monochromatyczne prace lub takie, gdzie kolor jest drugorzędną wartością, nie przestają mnie fascynować. Dla mnie kolor to energia oraz swego rodzaju odpowiednik życia. Barwy budują nastrój, a często ich symbolika sprawia, że obrazy postrzegamy w zupełnie innym kontekście. Uważam, że kolor może stanowić zagrożenie dla artysty, pewien rodzaj zniewolenia
– zwłaszcza, gdy twórca wpada w rutynę i notorycznie używa tej samej palety, nie trudząc się na poszukiwanie nowych rozwiązań. Aby uniknąć tej pułapki, rozbudować swój warsztat i nie popaść w marazm, starałam się omijać wcześniej utarte zestawy kolorystyczne, jakie często były podstawą moich prac. Dyplom powstał w oparciu
o „nowy” – dla mnie – wachlarz barw. Dołożyłam starań, aby zróżnicować swoją paletę oraz wprowadzić inne niż wcześniej rozwiązania w zakresie łączenia kolorów, by w ten sposób uzyskać odpowiedni nastrój. Czy zabieg się powiódł? To najlepiej oceni odbiorca.

Temat został zrealizowany na dziesięciu płótnach o wymiarach 120x90cm. Wszystkie obrazy są wykonane w technice akrylowej.
Back to Top